Archiwum 25 kwietnia 2006


kwi 25 2006 dialogi....
Komentarze: 0

Niebo było takie niebieskie, jak Twoje oczy. Szliśmy obok siebie, co chwilę trącając się ramionami. Wiatr bawił się kosmykami moich włosów, a Ty odgarniałeś mi je z twarzy...

- powinieneś oberwać porządnie za to wstrętne milczenie!

- przecież mnie nie uderzysz! nie wierzę.. nie ty.. no zrozum.. po prostu miałem takie dni

- no pewnie ty miałeś takie dni, a ja wariowałam z niepewności. Potem było mi już wszystko jedno, oblewałam wszystkie koła, chodziłam jak cień człowieka..

(i tu odpowiedział mi jedynie równy, trochę nerwowy smiech)

- chciałem cię wczoraj zabrać na polanę.. ale to trochę daleko.. no trudno. pojedziemy następnym razem..oj, włosy wpadają ci do oczu ( i tu odgarniasz je trochę niezgrabnie, jakbyś specjalnie przedłużał ten rytułał, a potem opierasz się o moje ramię i słyszę znów śmiech, tym razem serdeczny)

....

- a co ty właściwie masz na głowie? zetnij te włosy, bo wyglądasz jak....

- jak..? jak głupek..wiem..jutro idę do fryzjera

- ja byłam.. trzy tygodnie temu - ścięłam włosy i przyciemniłam je.. ale ty oczywiście nie zauważyłeś!!

- no właśnie..jakieś krótsze są.. fajne.. jeszcze tylko kup sobie takie długaśne kolczyki, teraz będą super wyglądać..a ja lubię się takimi bawić

....

- zawsze podobali mi się wysocy faceci.. jesteś za malutki...

- co?! (wstajesz gwałtownie) przecież jestem wyższy od ciebie! no zobacz!

- ee tam wyższy..

- no ile masz wzrostu?

-169 cm

-no widzisz, ja mam 176! 7 centymetrów to jest dużo! (mówisz to z takim przejęciem, jak mały chłopczyk, więc rozczulam się)

**

Jak Ty to robisz? Wybaczam Ci wszystko, kiedy tylko jesteś obok mnie. Nie musisz się tłumaczyć.. Robię to jednak chyba przede wszystkim dla siebie. Leczysz mnie ze wszystkiego. Wróciłam z ogromną energią, zaczęłam opracowywać zagadnienia agzaminacyjne, odzyskałam apetyt... Nawet nie wiesz jak jesteś mi niezbędny... Tylko dlaczego boję się powiedzieć Ci te dwa najważniejsze słowa...?

 

**

Wzięłam się za siebie. Obudziłam się na dobre po tej wstrętnej, długiej zimie. A po tej długiej odprężającej kąpieli o zapachu czekolady z orzechami opracowałam kolejne w tym tygodniu zagadnienie egzaminacyjne.. Nie wiem tylko czy to robię, bo nie mam na co spożytkować energii, czy z braku ciekawszych zajęć, czy może po to, by nie myśleć o niczym innym? Powiedziałam sobie, że facetów wokół mnie jest sporo, więc przez tego jednego, konkretnego nie ma co się załamywać. Nie ma co płakać, tupać nóżkami, złościć się na cały świat. Trzeba skupić się na czymś naprawdę wartościowym. W końcu rok studiów w plecy to niezbyt optymistyczna wizja. A Ty i tak wrócisz. Nie mogę z Twojego powodu obgryzać paznokci ani się umęczać.. Tak mi teraz wpadło do głowy-- kobiety w mojej rodzinie wybierały marynarzy i były z nimi szczęśliwe. Czy to oczekiwanie to rzeczywiście recepta na szczęście...?

angelseyes : :