Komentarze: 1
Czasem lepiej ugryzc sie w jezyk i sobie samemu zaaplikowac pokazna dawke trucizny..
Czasem lepiej poswiecic siebie czemus, co pozornie nie ma sensu, a jest jak motyl..Przed ukazaniem sie w pelnej krasie to tylko niepozorny, brzydki kokon.
Czasem lepiej przestac analizowac.. miliony mysli klebiace sie w glowie to nie dowod rozwoju, a powod do wpedzania siebie w obled..
Czasami warto posluchac tez innych..przeciez ludzie wokol maja tez cos ciekawego do powiedzenia..
Czasami to, co wydaje sie byc droga bez konca, ma mete juz na nastepnym przystanku...
Tego sie nauczylam jakis czas temu..
Wczoraj uslyszalam pewna historie..nie pamietam jej bardzo dokladnie..Bylo cos o motylu, ktoremu czlowiek pomogl wydostac sie z kokonu. Nieswiadomie skrzywdzil biedne stworzonko, ktore do konca zycia bylo watle i miast latac pod niebem, czolgalo sie po Ziemi..a wszystko przez to, ze czlowiek pozbawil go mozliwosci zmagania sie z jego niedoskonala postacia..Motyl nie mogl obudzic w sobie sily, a tym samym nie mogl dojrzec.. Dalej mowiono cos o odpowiedziach na nasze modlitwy.. To prawda, ze gdy pragniemy sily, dostajemy przeciwnosci losu, a gdy myslimy o madrosci, pietrza sie przed nami problemy do rozwiazania..Dostajemy od losu piekny prezent- mozliwosc odnalezienia w sobie tego, co najwazniejsze i swiadomosc, ze sami jestesmy tego autorami.. Teraz widze, jak wielkim bledem jest rozpacz nad porazka i rozpamietywanie jej i jak najprawdziwsza z prawd jest sentencja: "co nas nie zabije, to nas wzmocni".. Obysmy wszyscy umieli to doceniac.. Los mi wczoraj otworzyl oczy- mysle inaczej..oby jak najdluzej.