Komentarze: 0
Sobota byla dla mnie ciezka.. Moj ukochany dziennikarz przegral walke ze straszna choroba.. niby to nikt bliski, a jednak wiadomosc ta calkowicie mnie przygnbila.. Chodzilam struta do poniedzialku.. I nie tylko dlatego, ogarnela mnie jakas deprecha.. nie obochodzilo mnie czy jem, czy nie, czy zyje..chcialam tylko spac.. zastanawialam sie, po co ja wlasciwie oddycham, skoro to wszystko i tak idzie na marne.. I tak nas kiedys tutaj zabraknie.. a wiec moze przyspieszyc to, skoro po tamtej stronie jest tak pieknie..?? Mialam lezki w oczach piszac do Asi.. Moj zywotek nie jest pelen radosci.. bylo ze mna zle, ale sa dwie osoby, ktore mi pomogly.. ktos bardzo szczegolny.. bez nich nie bylabym tak silna, nie walczyla..
dziekuje- przyjaciolki...
Nie wiem co bedzie, jak i czy znow historia, ktora lubi zataczac krag, nie wroci do tamtego czasu... Wiem, ze chce sie usmechac od tak..do siebie..do Was...do swiata...