Life is brutal and full of zasadzkas.. Ta zasada ilustruje mo zywocik... Niby wszystko dobrze, a tutaj... znow jakis dol mnie zlapal. Nienawidze tych stanow.. brak mi wtedy weny, gryze wszystkich dookola, chodze jak cien czlowieka i wszystko jest dla mnie na "nie".. Teraz wlasnie nie ciesza mnie moje urodzinki.. zwisaja mi kompletnie.. nie potrafie sie jakos nimi cieszyc..tak samo, jak nie ciesze sie studniowka... Pozapraszalam sobie troche ludzi, na pewno nie bedzie smutno czy nudno, ale.. nie bedzie jednej osoby, ktora wybrala party swojej bylej.. i moze nawet mnie to nie boli, brak jego obecnosci, ale bardziej chyba to uczucie, ze jestem w pewnym sensie wystawona..
Serduszko peka mi tez dlatego, ze znow sie boje, co bedzie dalej... Niby zdecydowana, ale nie zakochana, niby ozywiona, ale nie zarumieniona, niby usmiechnieta, a jednak pelna bolu... Martwie sie, ze moze byc tak samo, jak kiedys, ze wszystko legnie w gruzach.. i to nie ja sie do tego przyczynie, ale moja przyjaciolka.. Ja wiem, ze ona nie ma zlych intencji, wrecz przeciwnie- chce mi pomoc i dziekuje jej za to, ale w pewnych chwilach robi cos, co moje serduszko wprawia w drzenie..niezbyt pozytywne drzenie.. Kucze, ja wiem, jak ona lubi czuc sie adorowana, ale czy akurat musi sie przytulac do Niego.?? Eh, szkoda mi pisac..oczywiscie, powiedzialam jej o tym, jak to widze.. Nie wiem, czy pojela..
Kucze! Pisze jak jakas zabiedzona nastolatka!!:P
I tak bedzie dobrze!:P