Najnowsze wpisy, strona 7


maj 19 2006 MY..
Komentarze: 0

Mówisz, jak bardzo za mną tęsknisz, jak bardzo chciałbyś być obok mnie.. Domagasz się buziaków, jesteś zawsze przy mnie, gdy mam zły nastrój i nawet największą depresję potrafisz odgonić w mgnieniu oka..

I było mi z tym dobrze.Dobrze,jak nigdy. Ale wczoraj zaczęłam się zastanawiać, na ile mi to wystarczy? Boje się, że któregoś dnia powiesz mi :" wiesz, poznałem kogoś".. Wiem, że to by bolało. Ale myślę też o tym, że z czasem nasze uczucia się zmienią, że stanie się coś, co przekreśli na zawsze NAS, co rozdzieli to MY na JA i TY..

angelseyes : :
maj 12 2006 Ja i Ty...
Komentarze: 1

Za oknem już tak ciemno.. siedzę sama przed monitorem, nerwowo zerkam na telefon..przecież jak wróciszna pewno napiszesz.. nie lubie byc daleko od Ciebie.Nie lubię, gdy relaksujecie się z Karolem po pracy.. Ale złość mi mija natychmiast, gdy przeczytam to Twoje "Skarbuś, co słychać?".. Ten nasz środowy wieczor był cudowny.. przytulałeś mnie, jakbyś chciał przeniknąć przeze mnie, na mojej twarzy rysowałeś miliony linii, jakbyś chciał zapamiętać każdy jej centymetr, a pocałowałeś mnie tak, jakbyś się bał, że zniknę.. Wróciłam do domu przesiąknięta Twoim zapachem i długo tuliłam się do poduszki.. Już wiedziałam, że jesteś dla mnie całym światem...

Piszesz do mnie, jak tęsknisz, jak bardzo chcesz, żebym już była z Tobą, że uwielbiasz ze mną rozmawiać i przytulać mnie całą, jak nie możesz się doczekać mojego cieplutkiego buziaka...

Tylko... dlaczego wciąż nazywamy siebie przyjaciółmi??

angelseyes : :
kwi 28 2006 telefon
Komentarze: 0

Wróciłam zmęczona, opadłam na łóżko i jedyne o czym marzyłam (tak myślałam) to miękka poduszka i głęboki sen.. I wystarczył jeden telefon, żeby to wszystko odeszło gdzieś daleko. Już nie byłam zmęczona, nie potrzebowałam snu tylko Ciebie.. Tak tęskniłam za Twoim głosem!! Potem, zasypiając, rozpamiętywałam każde Twoje słowo. Najważniejsze są teraz te nadchodzące dni, które spędzimy razem....

angelseyes : :
kwi 25 2006 dialogi....
Komentarze: 0

Niebo było takie niebieskie, jak Twoje oczy. Szliśmy obok siebie, co chwilę trącając się ramionami. Wiatr bawił się kosmykami moich włosów, a Ty odgarniałeś mi je z twarzy...

- powinieneś oberwać porządnie za to wstrętne milczenie!

- przecież mnie nie uderzysz! nie wierzę.. nie ty.. no zrozum.. po prostu miałem takie dni

- no pewnie ty miałeś takie dni, a ja wariowałam z niepewności. Potem było mi już wszystko jedno, oblewałam wszystkie koła, chodziłam jak cień człowieka..

(i tu odpowiedział mi jedynie równy, trochę nerwowy smiech)

- chciałem cię wczoraj zabrać na polanę.. ale to trochę daleko.. no trudno. pojedziemy następnym razem..oj, włosy wpadają ci do oczu ( i tu odgarniasz je trochę niezgrabnie, jakbyś specjalnie przedłużał ten rytułał, a potem opierasz się o moje ramię i słyszę znów śmiech, tym razem serdeczny)

....

- a co ty właściwie masz na głowie? zetnij te włosy, bo wyglądasz jak....

- jak..? jak głupek..wiem..jutro idę do fryzjera

- ja byłam.. trzy tygodnie temu - ścięłam włosy i przyciemniłam je.. ale ty oczywiście nie zauważyłeś!!

- no właśnie..jakieś krótsze są.. fajne.. jeszcze tylko kup sobie takie długaśne kolczyki, teraz będą super wyglądać..a ja lubię się takimi bawić

....

- zawsze podobali mi się wysocy faceci.. jesteś za malutki...

- co?! (wstajesz gwałtownie) przecież jestem wyższy od ciebie! no zobacz!

- ee tam wyższy..

- no ile masz wzrostu?

-169 cm

-no widzisz, ja mam 176! 7 centymetrów to jest dużo! (mówisz to z takim przejęciem, jak mały chłopczyk, więc rozczulam się)

**

Jak Ty to robisz? Wybaczam Ci wszystko, kiedy tylko jesteś obok mnie. Nie musisz się tłumaczyć.. Robię to jednak chyba przede wszystkim dla siebie. Leczysz mnie ze wszystkiego. Wróciłam z ogromną energią, zaczęłam opracowywać zagadnienia agzaminacyjne, odzyskałam apetyt... Nawet nie wiesz jak jesteś mi niezbędny... Tylko dlaczego boję się powiedzieć Ci te dwa najważniejsze słowa...?

 

**

Wzięłam się za siebie. Obudziłam się na dobre po tej wstrętnej, długiej zimie. A po tej długiej odprężającej kąpieli o zapachu czekolady z orzechami opracowałam kolejne w tym tygodniu zagadnienie egzaminacyjne.. Nie wiem tylko czy to robię, bo nie mam na co spożytkować energii, czy z braku ciekawszych zajęć, czy może po to, by nie myśleć o niczym innym? Powiedziałam sobie, że facetów wokół mnie jest sporo, więc przez tego jednego, konkretnego nie ma co się załamywać. Nie ma co płakać, tupać nóżkami, złościć się na cały świat. Trzeba skupić się na czymś naprawdę wartościowym. W końcu rok studiów w plecy to niezbyt optymistyczna wizja. A Ty i tak wrócisz. Nie mogę z Twojego powodu obgryzać paznokci ani się umęczać.. Tak mi teraz wpadło do głowy-- kobiety w mojej rodzinie wybierały marynarzy i były z nimi szczęśliwe. Czy to oczekiwanie to rzeczywiście recepta na szczęście...?

angelseyes : :
kwi 06 2006 KONIEC..(?)
Komentarze: 3

I co ja mam powiedzieć? Nic już nie jest takie proste.. Gdzieś zniknąłeś, a ja nie mogę Cię nawet odszukać.. Nie ma Cię przy mnie w ten smętny sobotni wieczór, nie było tydzień temu.. Tęsknie za Tobą, ale czy to coś zmieni? Mogę tylko wpędzić się w jeszcze bardziej dopracowany dołek psychiczny.. Pewnie pojawisz się za jakiś czas z najbardziej absurdalnym wytłumaczeniem, tak jak to zwykł robić Michał.. A ja co? Ja oczywiście spojrzę w te Twoje wielgachne niebieskie oczy i już o wszystkim zapomnę.. Uświadomiłam sobie, że ja rozpaczliwie wołam o to absurdalne wytlumaczenie.. Bo co ja zrobię, jeśli Ty postanowiłeś się już nie pojawiać. Wszystko obmyśliłam- jeśli znikniesz z mojego życia to już ja Ci się odpłacę! Pokażę Ci co straciłeś! Tak.. najgłupsze, co mogłabym zrobić..Nie wyobrażam sobie tych dni bez Ciebie, nie wyobrażam sobie, że może Cię zabraknąć.. Kto mnie wtedy będzie usypiał? Zaraz..A kto to robi teraz...?

Nie.. wszystkie racjonalne argumenty przemawiają za tym, by to wszystko skończyć.. A ja też już chyba nie mogę dłużej..

I tu chyba nastapił koniec... Nie dałam rady, coś we mnie pękło.. Nie płaczę, dość się napłakałam przez tych 5 miesięcy, a w czasie ostatnich trzech, pod tym względem przeszłam samą siebie. Dziś chyba niebo wyręcza mnie w tej czynności-- na podwórku ogromniaste kałuże.. Nie chciałam, żeby tak było. Nie chciałam Cię stracić, wymazywać z pamięci. Ale teraz widzę, że to jedyne rozsądne wyjście. Innego nie ma. I jestem z tym bledsza niż zwykle, mniej się uśmiecham, nie odpowiadam na SMSy.. Zawaliłam ważne kolokwium.. Ale przecież to nie koniec świata.

Jak z dnia na dzień można się tak zmienić? Nie szukam w lustrach tej roześmianej dziewczyny, bo wiem, że po prostu już jej nie znajdę. Umarła. Odeszła razem z ostatnią kroplą nadziei. Wierzyła, że zasłużyła na szczęście i ta wiara ją zgubiła.Widocznie tak musi być. Mam co jeść, mam gdzie spać.. podstawowe potrzeby fizjologiczne są zaspokojone. A co z duszą?

Za chwilę będę kasować wszystkie wiadomości. Oj..będzie bolało...

angelseyes : :